We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

MACIEJ CIE​Ś​LAK - MUZYKA DLA FILMU I TEATRU 2

by MACIEJ CIEŚLAK

/
  • Streaming + Download

    Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.

      25 PLN  or more

     

1.
2.
3.
4.
5.
STAGNACJA 00:52
6.
7.
UUUU 00:56
8.
9.
FUTURAMA 01:14
10.
11.
12.
13.
WINDA 1 00:53
14.
WINDA 2 00:46
15.
16.
CZESKI WALC 02:24
17.
18.
19.
WINDA 3 00:44
20.

about

To powinna być pierwsza pozycja w cyklu mej muzy dla filmu i teatru. Pierwsze rzeczy jakie zrobiłem pod obraz i akcję. Odnalazły się jednak dopiero niedawno dlatego lądują na pozycji drugiej.
Zwyczajne Szaleństwa to dość znana sztuka Petra Zelenki, na jej podstawie powstał również w Czechach film. Krzysztof Rekowski miał reżyserować tę sztukę w Teatrze Wybrzeże, zaproponował mi żebym zrobił muzykę. Znaliśmy się wcześniej, improwizowałem na fortepianie do jego przedstawienia w rodzaju kółka miłośników teatru dla licealistów w Rumii, które prowadził. Złożył to przedstawienie z tekstów Leśmiana, którego zawsze bardzo lubiłem. A skontaktował nas mój kolega z podstawówki, który Krzysztofa poznał na architekturze. Zdaje się, że Krzysztof dociągnął do końca studiów, ale nie mam pewności. Akcja z Leśmianem była fajna, generowaliśmy klimat. Niestety wszystko działo się na żywo, zero nagrań czyli nic po tym nie zostało. Natomiast Teatrowi Wybrzeże musiałem dostarczyć kasetę czy CD-rom z muzyką. Nagrania mi gdzieś przepadły, na szczęście swego czasu dałem je producentce Królika Po Berlińsku, czyli nieocenionej Andźce Wydrze, żeby sobie posłuchała. I ta muzyka odnalazła się w jej archiwum w folderze Maciek Muzyka. Dziękuję.
umówiłem się z Krzyśkiem, że przyjdę pod koniec cyklu prób, żebym mógł się zorientować gdzie jest potrzebna muzyka i co ma do akcji wprowadzać. Krzysiek mi zaufał, dzięki czemu nie musiałem dniami i godzinami przesiadywać w teatrze. W sumie byłem chyba na czterech próbach. Po pierwszej wiedziałem co ma być, na pozostałych sprawdzaliśmy jak to co nagrałem wpływa na klimat i przynosiłem zmienione wersje czy kolejne rzeczy. Procedura szła bez ekscesów więc niedużo z tego pamiętam. Przedstawienie zostało dobrze przyjęte i było grane przez wiele lat, może wciąż jest grane. Nie wiem, bo w życiu bym do teatru nie poszedł. W sumie zapamiętałem jedno wydarzenie. Teatr nie spieszył się z wypłatą więc pofatygowałem się do Gdańska zapytać co jest grane. Na pewniaka wszedłem do sekretariatu, sekretarka przepuściła mnie dalej, do gabinetu pani dyrektor od czegoś, która w zaciszu gawędziła sobie z jakimś gościem. Coś mi odpowiedziała, że kasa niedługo. Kiedy wychodziłem, w sekretariacie stał chudy pan z wąsem, wyglądający na technicznego, może oświetleniowca. Spięty i w półukłonie pytał sekretarkę czy może jest pani dyrektor bo on chciał się dowiedzieć jaka jest możliwość żeby mu wypłacili to, co dawno już miał otrzymać.. na co sekretarka głośno, władczym tonem: NIE MA. Pan na to: a kiedy mogę zastać.. NIE WIEM. Żal mi było pana z wąsem. W moim przypadku skończyło się tak, że kiedy minął termin wypłaty, poprosiłem mojego kolegę prawnika żeby zajął się sprawą. Przedsądowe wezwanie do zapłaty przyniosło, o ile pamiętam, skutek zbliżony do natychmiastowego. A może była decyzja sądu.. już nie pamiętam.
Jeśli chodzi o muzykę, to cieszę się najbardziej z dwóch odnalezionych fragmentów: Walca Dla Baletnicy Bordo oraz z Windy 4. Walc to po prostu bardzo ładny numer, w klimacie przełomu XIX i XX wieku, nie siedzę w takiej muzyce i takiej nie słucham, ale ten język to w mieszczańskiej kulturze europejskiej coś, powiedziałbym oczywistego i podstawowego. Jakoś tak mi wyszedł, skomponowałem go rozwijając pomysł na gitarze klasycznej, melodię sobie nuciłem. Kiedy był wymyślony, zapisałem linię skrzypiec w nutach. Piszę nuty tak wolno i tak słabo sobie z nimi radzę, że tradycyjna procedura komponowania i zapisywania sprawia, że skupiając się na zapisie tracę wątek, zapominam co właściwie miałem zapisać. W każdym razie udało się. Wykonanie jest całkiem spoko, na skrzypcach zagrała moja ówczesna dziewczyna, Justyna. Winda 4 ma podtytuł Białe Noce. Wszystkie cztery Windy nagrałem pod koniec maratonu kompozytorsko rejestracyjnego, kiedy nie spałem trzy doby z rzędu. Parę razy zasnąłem nagrywając te plumkające i glissujące synty. Jacek Lachowicz pożyczył mi swoje Novation, korzystałem z brzmień, które sobie stworzył. Pożyczył mi też Rhodesa. Ogólnie w sztuce Zelenki w windach miał grać obrzydliwy muzak, jednak były to sceny kameralne, intymne i stwierdziłem że ten walor warto wzmocnić muzyką. Wyobrażałem sobie, że winda jak magiczna kabina wynosi znajdującą sie w niej parę do innej przestrzeni, wokół wiszą gwiazdy i galaktyki. Winda 4 poszła z klimatem jeszcze dalej, w rejon niekończącego się świtu, każdy pewnie zna ten stan po fajnej, nieprzespanej nocy, kiedy oczy już są zmęczone i trochę szczypią, ale chce się żeby to działo się dalej i żeby tak właśnie było zawsze, z zaróżowionym na horyzoncie niebem i z gwiazdami, które jeszcze wiszą na niebie. Białe noce, ciepły i wilgotnawy, niekończący się świt na plaży. Tak je sobie wyobrażałem i do dziś mam w głowie ten obraz.
żeby dopełnić obrazu sytuacji muszę wspomnieć, że w dwóch numerach miał na perkusji zagrać Arek, ale oczywiście nie pojawił się, więc sam usiadłem za bębnami, więc jest trochę koślawo, co zrobić. Jeszcze może komentarz a propos numeru Najgorsza Muzyka Na Świecie. To miało być do sceny, kiedy Sylwia siedzi sama na chacie i ma doła. No i nagrałem coś takiego, muzykę w strasznym stylu początku lat 80-tych, powstawały wtedy takie instrumentalne płyty, moda na brzmienia była jak dla mnie najgorsza z możliwych, tytani gitary z wąsem zapinali sobie Distortion + oraz Flangery żeby było nowocześnie. Taka muza mogłaby lecieć w latach 80-tych nocą w taksówce, brązowym Polonezie z tapicerką pokrytą czymś błyszczącym w lamparta. Miałem w sumie niezły fun nagrywając tę symfonię złego smaku, jadąc solo prawie czułem pod nosem wącha i stałem po kolana w konfiturze, żeby nie powiedzieć, że w…
Przejdźmy teraz do filmu Królik Po Berlińsku. Niektórzy może wiedzą, że otrzymał wiele nagród, m. In. Był nominowany d Oskara. Oczywiście nie za muzykę. Do projektu wciągnął mnie montażysta Mateusz Romaszkan, z którym spotkałem się, kiedy robiłem pierwszą tak na prawdę muzykę do filmu w życiu. To było coś dla chyba telewizji edukacyjnej, krótki odcinek o emerytach, którzy ćwiczą tai chi. Muzyka już dzisiaj niestety nie do odnalezienia. Mateuszowi spodobało się, że jaram się tym co robię i kiedy działał już przy Króliku, przedstawił mnie producentce, Annie Wydrze. Twarda z niej była sztuka, ale ja też nie byłem miękki i w ciągu kilku kolejnych filmów przy których razem pracowaliśmy, docieraliśmy się powoli, generalnie bardzo się lubimy. Punktem wyjścia dla filmu był ciekawy koncept, żeby stworzyć metaforę, w której życie królików, które mnożyły się w pasie muru berlińskiego ukazywać będzie życie ludzi z obozu socjalistycznego. To też film o mnie, mur berliński runął kiedy miałem 20 lat i niestety dobrze pamiętam duszną atmosferę masowego ubezwłasnowolnienia czasów komuny. W kwestii muzycznej miałem pomysł, którym się jarałem, żeby stworzyć muzykę taką jaka towarzyszyła rysunkowym bajkom polskim czy czeskim do początku lat 70-tych. Muzyka napisana, zagrana na żywych instrumentach, najlepiej nagrana na jeden mikrofon. Uwielbiam muzykę do tych filmów, słychać w niej kulturę muzyczną i warsztat, sound jest zajebisty. Kompozytorzy tej muzyki są moimi bohaterami. Chciałbym żeby o nich powstał też film dokumentalny. Z mojej pierwotnej koncepcji ostał się jedynie numer Życie Królików. Dołączyłem też do zestawu próbę pomysłu na dwa flety poprzeczne, trochę to słabe, no ale to był jeden z etapów dochodzenia do Życia Królików. Era Honeckera ro coś w rodzaju komunistycznego muzaka, który wychodził na płytach. Szczególny vibe generowały orkiestry taneczne z NRD. Kiedyś jechałem do Olecka po dwa magnetofony lampowe, które potem wymieniłem na jeden mikrofon, Schoeps 225B, mój ulubiony. Pojechała ze mną dla towarzystwa i zajawki koleżanka, która zabrała ze sobą kasety z enerdowską muzyką calypso, graną przez duże, zawodowe składy muzyków od wszystkiego. Technicznie wszystko było pod linijkę, ale ciekawe, że duch calypso został z tej muzyki dokładnie odsączony. Słuchając tej muzy widziałem w wyobraźni niebieskie Robury i białe Trabanty, które suną w ciszy po gładkim asfalcie. Coś przerażająco zimnego było w tej muzyce, potencjalnie miękkie i żywe melodie były zimne i nieżywe. Uśmiech namalowany na drewnianej głowie manekina. Słowem - komuna. Takie skojarzenie i refleksja. Futurama to moment bo zburzeniu muru. Ludzie oszołomieni, nad miastem stoją dźwigi, buduje się tkanka cywilizacji. Muzyka przyszłości. Pobłyskującej jak kamienie szlachetne w oddali. Ciekawe, że przyszłość, przyszły kształt ludzkiego świata zawsze kojarzy się z czymś związanym z techniką a więc jest trochę zimne, ale opalizujące.. dobra, wystarczy tego skojarzeniowego minisafari. Chociaż w sumie w jakiś sposób te moje skojarzeniowe ciągi pokazują jak w ogóle myślę o muzyce. A w dokładaniu muzyki do filmów ta metoda przetwarzania rzeczywistości była mi bardzo pomocna.
W tym momencie chciałbym podziękować montażyście Mateuszowi Romaszkanowi, producentce Ańdzce Wydrze, reżyserom Bartkowi Konopce, Elwirze Niewierze, Piotrowi Rosołowskiemu i dźwiękowcowi Frankowi Kozłowskiemu, których poznałem przy okazji tego filmu a z którymi zrobiłem jeszcze później kilka fajnych rzeczy.
M.C.

credits

released February 19, 2021

nagrał i zmiksował w Studiu im Adama Mickiewicza o/w Sopocie Maciej Cieślak

KRÓLIK PO BERLIŃSKU 2008/9
reż. Bartek Konopka

Maciej Cieślak - gitara, celesta i inne klawisze, głos, bas (Era), trójkąt
Karolina Rec - wiolonczela
Paweł Nowicki - wibrafon, talerz (Biegnące)
Dorota X - flet (Życie)
dwie zapomniane flecistki (Próba)
Macio Moretti - perkusja (Era)

ZWYCZAJNE SZALEŃSTWA 2003
Reż. Krzysztof Rekowski

Maciej Cieślak - gitara, gwizd męski, klawisze, bas, perkusja
Justyna Kuszewska - skrzypce
Piotr Skiba - puzon

license

all rights reserved

tags

about

MY SHIT IN YOUR COFFEE Sopot, Poland

MSIYC to label założony w 2010 przez Macieja Cieślaka by firmować logiem z filiżanką wydawnictwa jego rodzimej Ścianki oraz innych formacji muzycznych, które założył lub w których uczestniczył, jak i płyty przyjaciół, którzy mają na to ochotę.
Label miał stronę myshitinyourcoffee.com która parę lat temu z przyczyn technicznych zniknęła z netu, być może znowu się pojawi.
Tymczasem jest bandcamp.
... more

contact / help

Contact MY SHIT IN YOUR COFFEE

Streaming and
Download help

Redeem code

Report this album or account

If you like MACIEJ CIEŚLAK - MUZYKA DLA FILMU I TEATRU 2, you may also like: